środa, 20 listopada 2013

Maria i kraty


Kiedy Maria wychodzi z domu, a każdy powód jest najlepszy, by wyjść z mieszkania o metrażu garażu i idzie niechby do sklepu dla najuboższych lub dla najbogatszych, mija Pawiaki dla najuboższych lub dla najbogatszych. Mija kraty, za którymi, zaprawdę powiadam wam, pewno bursztynowe komnaty lub portrety młodzieńca lub bieda odgrodzona od wzroku turystów z Izraela, żeby nie mówili, że Żydów nie ma, a bieda żydowska się ostała, bo przyjadą i upomną się o tę naszą biedę i zabiorą jak swoją.

Nad skarby Polski, zboża z czarnoziemów Ukrainy, węgiel z trzewi Śląska i zęby z ust zamkniętych na amen interesują Marię owe grubo rżnięte promienie słońca czy kwietne polany żelazne, w które mityczne te bogactwa są zakute. Abstrakcje chroniące przed jakimś żałośnie ludowym Janosikiem gotowym rozdać mikrofalówkę na części bardziej potrzebującym. Mury mające powstrzymać hordy barbarzyńców łupiące dobra nabyte na niedorzeczny kredyt. I niechby te kody i szyfry nadużywające powagi liczby w imię ochrony niecyfrowych sprzętów.

To jedna z tych lekcji – myśli Maria, z której się uciekło i zapytanym świeci diamentowymi od łez oczyma. Kogo ochronią te mury i kraty i jak odróżnisz biednych od bogatych? Jeśli historia zapuka do drzwi i wróci po haracz zawsze do zapłaty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz